Historia miasteczka = Historia Marka
Marcos Romero - żona, czwórka dzieci, prosta chałupka, kawałek pola – jeden z wielu mieszkańców Bulo Bulo. Ze swojego dnia wyrywa jednak godziny, by odwiedzać ludzi, którzy nie dają sobie rady ze swoimi problemami. Godzenie małżeństw, szukanie schronienia dla dzieci, których dom wydaje odsiadką za niepopełnione nigdy błędy, to tylko przykłady z ostatnich dni jego pracy. Jest jednym z wielu - to prawda. Nie można jednak nie widzieć, że wyróżnia się swoim zaangażowaniem na rzecz innych ludzi. W mieście pełni role correjidora - osoby autorytetu. Z zadartym nosem możemy dodać - nasz katechista, przyjaciel parafii. To taka perła naszej parafii. Prowadzi nauki przedmałżeńskie, nauki dla rodziców i chrzestnych. Zabiera głos, gdy pojawiają się problemy pomiędzy ludźmi. Jeden z pierwszych ludzi, którzy osiedlili się w tej części tropiku i zaczęli tworzyć podwaliny Bulo Bulo.
Czasy Yuracareses
Najpierw pojawili się na tych terenach ludzie zwani Yuracareses – zajmowali się głownie rybołówstwem. Przemieszczając się wzdłuż rzeki Ichilo odkryli jedno z jej odgałęzień, które ze względu na specyficzny dźwięk wody w korycie rzeki ochrzcili Bulo Bulo.
Czasy metalowych rur
Koło roku 1958 firmy naftowe zaczęły odkrywać złoża ropy na okolicznych terenach. Najbliższym miastem w okolicy było Yapakani. W 1961 zrobiono przejazd aż do 54 km od Yapakani. Utworzony przejazd pozwolił na transport sprzętu i ludzi do miejsc odwiertu. Co więcej, wyczyszczono pewien teren i zbudowano tam pas lotniskowy o szerokości 100m i dł. 2 km. Nad brzegiem rzeki Bulo Bulo utworzono osadę zajmującą 2 h. Ciągnęła się ona od rzeki po wzgórze San Salvador. Z czasem też zbudowano prostą kaplicę, pokrytą palmami z wizerunkiem Marii Dziewicy „COTOCA”. Pracownicy – robotnicy narażani na niebezpieczeństwa czyhające w dzikiej dżungli, z wiarą powierzali się opiece Maryi. Złoża na tych terenach były eksploatowane w latach 61-70. Wydobywana ropa metalowymi rurami wędrowała do Santa Cruz, oddalonego prawie 200 km od tego miejsca. Po roku 1970 sytuacja się zmienia. Firmy naftowe przestają eksploatować złoża i wycofują się z tych terenów. Tereny rzeki Bulo Bulo pozostają nie zamieszkałe.
San Juan de Bulo Bulo – czyli ponowne odkrycie
Równolegle do tego czasu, w 1972 roku grupa ludności bez ziemi, na czele z MARKIEM ROMERO, nazywająca się Kooperatywą SAN JUAN, zaczęła poszukiwać miejsca – ziemi, gdzie mogłaby się osiedlić. W poszukiwaniach swoich trafili na tereny BB. Jak opisuje Marcos, tereny te były dla nich wymarzonym snem. Znaleziono tam ślady po firmach naftowych w postaci prostego sprzętu i pasa lotniczego. Wyobraźnia podsuwała im skrzydlaną przyszłość. Podzielono ziemię pomiędzy 34 członków grupy. A miejsce nazwano San Juan de Bulo Bulo. Uprawiano jukę, ryż, zbierając fundusze na zalegalizowanie podzielonych ziem. Kooperatywa San Juan w latach 80-tych liczyła 18 rodzin z dziećmi w wieku szkolnym, razem 64 osoby.
Pierwsze próby
Jednym z wybijających się ludzi przybywających na tereny BB był Marcos Romero. To on wyszedł z propozycją budowy szkoły na terenach BB. Propozycję, złożoną na spotkaniach różnych Kooperatyw, takich jak San Juan, nie przyjęto z zadowoleniem i spokojem. Ludzie nie widzieli potrzeby zajmowania się problemami dzikich terenów i ich mieszkańców. Marcos nie zrezygnował. Był on już w tym czasie katechetą w San German, gdzie pracował także ojciec Jorge Milan. Marcos przedstawił sytuację swojej rodziny, kompanów i zaprosił ojca na zaplanowaną wyprawę. Zorganizowano spotkanie rodzin. Jak wspomina Marcos – "...wtedy to otrzymaliśmy pierwsze błogosławieństwo dla naszych wysiłków...". Ojciec Jorge pouczył i podpowiedział, żeby ludność San Juan de BB zaczęła się organizować, że muszą ustanowić prawo na tym terenie poprzez wybór odpowiedzialnych ludzi. Powiedział nam – wspomina Marcos – "...Dziś jesteście założycielami tego miejsca, ale szybko pojawią się inni, którzy zaczną uważać się za twórców tego miasteczka. Bez żadnego wysiłku i włożonego trudu będą się oni nazywać i czuć właścicielami i protoplastami tego miejsca. Musicie się na to przygotować, organizując tutejsze życie." I tak wybrano odpowiednich ludzi. Ojciec Jorge pobłogosławił po raz kolejny trud rodzin.
Zalewanie fundamentów – początek szkoły i miasta
Przyszedł czas pomyśleć o szkole. Ludność podzieliła się na grupy mające poszczególne zadania do wykonania. Jedni przygotowywali teren, gdzie miała rozpocząć się budowa, inni wycinali drzewa przygotowując materiał do budowlany. W końcu mury zaczęły się piąć. Pracowaliśmy jak jedna rodzina myśląca o przyszłości własnych dzieci – zaznacza nasz przyjaciel. Od ludzi zajmujących się transportem koki Kooperativa San Juan otrzymała wsparcie finansowe. I tak mogli oni zakupić flagę do szkoły, kredę, tablicę i wyposażyć władze w potrzebne przybory, księgi i długopisy. W końcu zebrano dzieci - 25 uczniów gotowych podjąć naukę. Po raz kolejny Marcos ruszył poza dom w poszukiwaniu pomocy dla szkoły. W Yapacani znalazł nauczyciela, któremu obiecał godną pensję i dach nad głową. Był nim JUAN VICTORIA. Nie był to koniec problemów. Dzieci nie miały przyborów szkolnych, a rodzice funduszy, żeby je zakupić. Tym razem Marcos wyrusza w dłuższą trasę – Santa Cruz /200 km od BB/ - Cochabamba /500km/- Chimore/200 km/. I to Chimore okazuje się dla niego szczęśliwym miejscem. Tamtejszy proboszcz ofiaruje dzieciom potrzebne przybory szkolne. Marcos Romero pamięta dokładnie. Wylicza: - Otrzymałem 25 zeszytów stukartkowych, 25 zeszytów większego formatu pięćdziesięciokartkowych, 25 ołówków, temperówek, pudełek z kolorowymi kredkami, linijki i gumki. Po powrocie czeka go jeszcze jedno zadanie - poszukiwanie książek. Te znajduje w Villatunarii /120km/ od jednego z profesorów tamtejszej szkoły. Przychodzi czas by dać szkole nazwę. Na jednym ze spotkań rodzice zgłaszają swoje propozycje. - San Marcos – proponuje jeden z ojców. Tytuł ten ma odnosić się do Marka ewangelisty, ale także do tego żyjącego między nimi – Marka, który włożył kawałek serca w powstanie tej szkoły. września 1983 roku szkoła zaczyna funkcjonować. Jeden nauczyciel z dwudziestoma pięcioma studentami zaczyna tworzyć i budować przyszłość miasta. W 1985 roku wlano kamień węgielny pod nowe miasto Bulo Bulo. Wszystkie informacje pochodzą z zapisek Marka Romero i przeprowadzonych z nim rozmów.